Forum ART the FACT Strona Główna FAQ Użytkownicy Szukaj Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj Rejestracja
ART the FACT
Głos artystów amatorów i nie tylko...
 Odcinek II Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
patEFon
przewodnik i doradca



Dołączył: 14 Lut 2006
Posty: 395 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...okolice w sumie... ale czego?
PostWysłany: Śro 6:45, 22 Lut 2006 Powrót do góry

* * *


Obudziłem się. Lub tak mi się zdawało. Wokół panowała nieprzenikniona ciemność. Czułem zapach chemikali, który otaczał mnie niczym całun. Przynajmniej odzyskałem przytomność, choć nie wiedziałem czy mam się z tego cieszyć czy nie. Głowa nadal bolała. Ból był tępy i odczuwalny w całym ciele, ale przynajmniej wiedziałem że żyję. Próbowałem się poruszyć, lecz przyniosło to tylko powiększenie bólu, który teraz stał się ostry i przenikający do szpiku kości. Zrezygnowałem. Próbowałem sobie przypomnieć co się stało. Dziewczyna... dokumenty... chodnik. Pamiętam. Ale w jaki sposób uderzyłem się w głowę; dałbym wszystko, że nic za mną nie było, byłem tego stuprocentowo pewny.
Błysk. Oślepiający i paraliżujący mózg błysk światła. Gdy znów odzyskałem wzrok, zobaczyłem, że leżę w jakimś łóżku. Obok jeszcze ciepłe miejsce. Nagle zniknął zapach chemikaliów, ból głowy, ciemność. Byłem znów gdzie indziej. Po wyglądzie pokoju domyśliłem się, że to pokój hotelowy. Ale jak się tu znalazłem – nie pamiętałem. Obok łóżka, na stoliku leżało śniadanie oraz kartka. Na kartce ładnym, lekko pochyłym stylem pisma były napisane podziękowania za noc i prośba o wyrozumiałość. Jaką noc, jaką wyrozumiałość? Co tu się dzieje? O co tu do cholery chodzi?! Mój umysł krzyczał. W tej jednej chwili w jedno zbiegły się wszystkie moje problemy i to, co zdarzyło się wczoraj i dziś. Dziś. Jaki właściwie dziś dzień? Wczoraj był wtorek, 18 czerwca. Przynajmniej tego byłem pewien. Obok śniadania leżała gazeta. Spojrzałem na datę i ścięło mnie z nóg. 3 lipca. Boże! „Przecież nie wierzę w Boga.” To jakiś zły sen, zła i dosyć absurdalna wizja senna. Poczułem się jak człowiek stojący nad przepaścią, który krzyczy, by ktoś mu pomógł, bo przybija go samotność i ból istnienia. Dziwne, ale właśnie tak się czułem. Brakło tylko przepaści, a do krzyku było już nie daleko. Teraz nie byłem już niczego pewien. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Wybuchłem histerycznym śmiechem. Dobrze, że on wiedział o co chodzi. Zjadłem śniadanie i wziąłem kąpiel. Ubierając się przerzuciłem pierwsze strony gazety. Był to popularny „Dziennik”. Nareszcie coś znajomego. Jeden, malutki kamyk spadł mi z serca, ale tylko jeden; zostały jeszcze setki o różnych rozmiarach. Dotarłem do nekrologów. Były trzy. Na drugim... o Boże „znów”... widniało moje imię i nazwisko: August Frik, zmarły 21 czerwca. Tego było za dużo. Ale przynajmniej nie zemdlałem. Zwymiotowałem. „Jak baba.” – pomyślałem. Skończyłem się ubierać. W kieszeni spodni znalazłem portfel, a w nim 1000 zł i dokumenty z moim zdjęciem na nazwisko Wiktor Fiber. Wziąłem gazetę, a na stoliku zostawiłem napiwek dla sprzątaczki – w końcu trochę nabrudziłem. Duży napiwek. Przed wyjściem rzuciłem okiem za okno. Mała i nieruchliwa ulica, ale bardzo czysta. Pewnie małe miasteczko. Ciekawe gdzie byłem. Tylko ta dziewczyna mogła odpowiedzieć mi na wszystkie moje pytania. Musiałem ją odnaleźć. Dobrze ją zapamiętałem. Zamknąłem drzwi i przekręciłem klucz. Zszedłem do recepcji, by go oddać.
- Pan Fiber? – spytał recepcjonista.
- Tak – co miałem innego powiedzieć: Nie, nazywam się August Frik i nie żyję od 12 dni. A te dokumenty; nie wiem skąd się u mnie wzięły.
- Jest dla pana wiadomość. Proszę.
- Dziękuje – kartka formatu A5 z papeterii hotelowej, zapisana tym samym, co wiadomość na górze charakterem pisma.

„Najdroższy. Będę z powrotem o 19. Bądź już na miejscu. I przemyśl swoje wczorajsze zachowanie. Coś się z Tobą dzieje. Przy kolacji zachowywałeś się dziwnie. Może powinieneś iść do doktora Shulza.
Twoja Najdroższa Ania”

Niestety nie mogłem się zgodzić co do mojego dziwnego zachowania. Po prostu tej części dnia nie pamiętałem. W jej miejscu panowała ciemność, a gdy próbowałem sobie coś przypomnieć pojawiał się błysk i ból głowy. Co do doktora, to byłem skłonny się zgodzić. Ale najważniejsze było imię. Ania. Hm... Żaden trop, ale zobaczymy.
- Jakie to miasto? – spytałem recepcjonistę.
– Słucham? – odpowiedział zdumiony.
- Nazwa miasta. – powtórzyłem mocniej.
- Burg.
Cholera. Następna zagadka. Jak się tu znalazłem? Najpierw postanowiłem wrócić do Parnedu.
- Macie tu lotnisko? – spytałem znów.
- Tak.
- To dobrze. Do widzenia.
- Do widzenia. – odpowiedział recepcjonista, gapiąc się na mnie swoimi świńskimi oczkami. Wyszedłem z hotelu i złapałem taksówkę. Po chwili jechałem już na lotnisko. Za szybą przelatywały obrazy i twarze ludzi. Co się do cholery dzieje? – pomyślałem.


* * *


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dante
:)



Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 191 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...z forum
PostWysłany: Pią 0:10, 24 Lut 2006 Powrót do góry

Kurcze, lubie takie klimaty w ksiażce. Twoje opowiadanie to na prawdę wkręcająca lektura. Zachęcam wszystkich do przeczytania tego opowiadania, dla mnie jest ono poprostu fantastyczne. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
patEFon
przewodnik i doradca



Dołączył: 14 Lut 2006
Posty: 395 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...okolice w sumie... ale czego?
PostWysłany: Pią 0:16, 24 Lut 2006 Powrót do góry

No weź Exclamation


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MaQ




Dołączył: 02 Kwi 2006
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: OŚ
PostWysłany: Nie 23:44, 09 Kwi 2006 Powrót do góry

Nie mam za duzo czasu aby odpisac na wszystkie czesci Twojego opowiadania w ciagu jednego dnia,dlatego bede to robil po kawalku...

Na poczatek (znowu) kilka uwag. Nie podobaja mi sie Twoje niektore porownania,np.

Cytat:
Czułem zapach chemikali, który otaczał mnie niczym całun


oraz wtracenia,

Cytat:
Spojrzałem na datę i ścięło mnie z nóg. 3 lipca. Boże! „Przecież nie wierzę w Boga.


Natomiast rozplywalem sie przy tym fragmencie:

Cytat:
Skończyłem się ubierać. W kieszeni spodni znalazłem portfel, a w nim 1000 zł i dokumenty z moim zdjęciem na nazwisko Wiktor Fiber. Wziąłem gazetę, a na stoliku zostawiłem napiwek dla sprzątaczki – w końcu trochę nabrudziłem. Duży napiwek. Przed wyjściem rzuciłem okiem za okno. Mała i nieruchliwa ulica, ale bardzo czysta. Pewnie małe miasteczko. Ciekawe gdzie byłem. Tylko ta dziewczyna mogła odpowiedzieć mi na wszystkie moje pytania. Musiałem ją odnaleźć. Dobrze ją zapamiętałem. Zamknąłem drzwi i przekręciłem klucz.


Masz talent chłopie.

Ostatni przytoczony fragmen to juz bedzie poezja dla czytelnika:

Cytat:
Do widzenia. – odpowiedział recepcjonista, gapiąc się na mnie swoimi świńskimi oczkami. Wyszedłem z hotelu i złapałem taksówkę. Po chwili jechałem już na lotnisko. Za szybą przelatywały obrazy i twarze ludzi. Co się do cholery dzieje? – pomyślałem.


Ogolnie. Kiepski poczatek z idealnym zakonczeniem.Bomba

P.S. Ja bym walna M.P. za tego "Pati" Very Happy POZDRO


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)