Forum ART the FACT Strona Główna FAQ Użytkownicy Szukaj Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj Rejestracja
ART the FACT
Głos artystów amatorów i nie tylko...
 Odcinek VI Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
patEFon
przewodnik i doradca



Dołączył: 14 Lut 2006
Posty: 395 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...okolice w sumie... ale czego?
PostWysłany: Wto 23:55, 07 Mar 2006 Powrót do góry

* * *


„...Patrzyłem jak umiera. Czułem na rękach jeszcze ciepłą krew. Chciałem, żeby umarł. W lewej dłoni kurczowo ściskałem uchwyt żelazka, którego zaostrzony koniec był już teraz koloru czerwonoczarnego lub może raczej brunatnego. Osiemnaście ciosów w głowę powinno wystarczyć. Na wszelki wypadek połamię mu jeszcze ręce, a jeżeli i to nie pomoże mi się upewnić, to coś jeszcze wymyślę. Czułem wokół siebie zapach krwi, potu oraz szaleństwa. Odwróciłem się w kierunku miasta i pomyślałem o czekającej na mnie w moim pokoju hotelowym kąpieli i prostytutce, którą zamówiłem na dziewiątą. Wykąpie się, przelecę ją, zjem coś i pójdę do Highlife’a. Ale najpierw muszę zająć się tym śmieciem, a raczej jego ścierwem, które leżało bardzo groteskowej pozie, w kałuży krwi i wody. Kopnąłem je z całej siły w klatkę piersiową. Poczułem jak pod moim butem pękają żebra. Wziąłem następny zamach i kopnąłem w głowę. Żadnej reakcji. Bardzo dobrze. Wytarłem buty w jego koszulę, zdjąłem rękawiczki i razem z brudnym fartuchem schowałem do jednego z trzech czarnych plastikowych worków. Do drugiego schowałem żelazko. W trzecim już leżało ciało. Był to specjalny worek; taki w jakich wożą ciała do kostnicy. Udało mi się go zdobyć unikając zbędnych pytań. Dwa pierwsze worki schowałem do bagażnika samochodu, a ten z ciałem rzuciłem między tylnie a przednie siedzenia i przykryłem czarnym kocem. Usiadłem za kierownicą i przekręciłem kluczyk. Silnik zaskoczył bez problemu – dbałem o swoje auto. Zamknąłem drzwi i włączyłem radio. Leciało „Highway to hell”. „Ciekawe” – pomyślałem. Wyjechałem na ulicę Ligd i skręciłem w prawo. Dojechałem do skrzyżowania. I w tym momencie zdarzyło się coś, co nie miało się zdarzyć, coś co nie miało mieć miejsca, coś co zdecydowanie było niepożądane. Nawet nie brałem tego pod uwagę. Miałem zielone światło, ruszyłem. I w tej chwili „wyleciał” zza zakrętu i wpadł na skrzyżowanie czarny sportowy wóz. Nie zdążyłem wykonać jakiegokolwiek uniku. Przywalił we mnie z całym impetem. Wszystkie szyby w moim samochodzie wyleciały w powietrze. Auto zaczęło „składać się wpół”. Uderzyłem głową o kierownicę i straciłem przytomność...”


* * *


Kiedy otworzyłem oczy ogarnęło mnie wielkie zdumienie – dalej byłem na lotnisku. Widziałem błysk, czułem go w całym moim ciele, czułem jak eksplodują mi źrenice. Ale nic się nie stało; wciąż byłem w tym samym miejscu. Ale jednak coś było nie tak. Obok mnie przeszła kobieta z pudlem, który miał sierść zafarbowaną na fioletowo. Dejá vue? Nie, to nie było dejá vue. Może i byłem w tym samym miejscu, ale na pewno nie w tym samym czasie. Czas się cofnął! Widziałem, jak w moim kierunku biegnie grupka roześmianych dzieci z lizakami w rękach. Zmieniło się nie tylko to: przede wszystkim nie było tajemniczej dziewczyny. Odwróciłem się. Nie było mężczyzny, który na mnie upadł, ani kobiety z pistoletem na wodę. Za grupą dzieci szli ich rodzice niosąc bagaże i podtrzymując staruszka. Przedtem ich nie było. Ale przede wszystkim interesowała mnie dziewczyna – Ania, jak się domyślałem. I choć byłem niemal pewien, że już jej nie znajdę, to wciąż rozglądałem się we wszystkich kierunkach z nadzieją, że jeszcze ją zobaczę, ale po niej nie było nawet śladu. Wtem coś przykuło mój wzrok. Niedaleko mnie na posadzce leżała koperta. Podszedłem i podniosłem ją. Była nie zaklejona, bez adresu, znaczka czy czegokolwiek podobnego. Ale na kopercie jednak coś było. Na awersie koperty znajdowały się dwa wyrazy – dwa imiona, które wprawiły mnie w osłupienie, drugie imię było w cudzysłowiu: Marta – „Ania”. Ania... Czyżby tą kopertę upuściła moja tajemnicza nieznajoma? Jeżeli tak, to co znaczyło to drugie imię? Schowałem kopertę do kieszeni nie zaglądając do środka. Postanowiłem, że obejrzę zawartość w innym miejscu, bardziej ustronnym. Ruszyłem w kierunku wyjścia. Gdy przechodziłem obok kas, miałem wrażenie, że ochroniarze odprowadzają mnie odprowadzają mnie wzrokiem. Wyszedłem z lotniska i skierowałem się w kierunku postoju taksówek. Cały czas miałem silne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale już nie rozglądałem się – tak na wszelki wypadek. Wsiadłem do trzeciej z kolei: czerwonego Forda.
– To gdzie jedziemy szefie? – spytał taksówkarz, trzymając papierosa w zębach.
– Do hotelu Plant! – odpowiedziałem. „Dobrze, że w samolocie przeglądnąłem plan miasta” – pomyślałem w duchu. Korciła mnie ta koperta w kieszeni, i choć taksówkarz nie wyglądał podejrzanie, może nawet sympatycznie – wciąż opowiadał o swoim wczorajszym kliencie – magiku, któremu uciekły gołębie w jego taksówce, to postanowiłem obejrzeć ją dokładnie dopiero w pokoju w hotelu. Nowe pytania, jakby i tak starych było za mało. Do diabła z tym wszystkim...


* * *


Cisza w nocy różni się bardzo od ciszy w dzień. Jest to może delikatna różnica, ale jednak dość znaczna dla kogoś, kto zwróci na ten fakt dostateczną uwagę. Ta cisza nocna jest jakby inna. Gdy jesteśmy nocą w domu, w którym panuje cisza, to aż „dźwięczy nam ona w uszach”. Za dnia nie doświadczymy czegoś takiego. Zawsze można usłyszeć ptaki, przejeżdżające samochody i inne odgłosy otaczającego nas świata. Nocą natomiast wszystko zamiera – ma się wrażenie, że nawet wiatr przysnął na chwilę. Może dlatego cisza nocna jest inna. Jest po prostu bardziej cicha. Powietrze wtedy naprawdę pachnie spokojem i snem. Snem, dla którego noc jest dominium. To nocą znikają napięcia dnia, który z każdą swą częścią, jest nim wypełniony. Dzień zawsze za czymś goni. Nawet cisza, zwykle pełna spokoju, jest pełna unoszącego się w powietrzu napięcia. W nocy jest inaczej. Czują to nie tylko ci, którzy szykują się do snu, lub już śpią, bo przecież noc to czas odpoczynku, ale także „nocne marki”, osoby, które chwytają tę ciszę pełnymi garściami, pełną piersią. Może dlatego nie śpią. Tak i noc, jak i dzień rządzą się własnymi prawami, ale cisza w nocy daje największe ukojenie spośród wszystkich części doby. Ukojenie i spokój, wyciszenie, którego tak nam wszystkim potrzeba, że niektórzy poświęcają sen by choć przez chwilę ulżyć swojej duszy. Ale noc to nie tylko cisza...


* * *


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)